22 listopada 45-osobowa grupa uczniów zebrana ze wszystkich klas licealnych wzięła udział w organizowanej przez germanistów jednodniowej wycieczce przedmiotowej do Wiednia.
Była to naprawdę wielka wyprawa. Wymagała wstania w środku nocy, by zdążyć na zbiórkę o 4:40. Śnieg, który spadł w nocy, rodził pytania, jaki wpływ atak zimy będzie miał na podróż. Okazało się, że troski były zupełnie niepotrzebne. Stan dróg był bowiem bardzo dobry. Im bardziej na południe, tym śniegu leżało coraz mniej, a w samej Austrii nikt o nim nie słyszał. Prawie przez cały dzień natomiast wiał dość mroźny wiatr. Dlatego też ciepłe ubrania się przydały, chroniąc przed przenikliwym zimnem.
Zwiedzanie rozpoczęło się od Schönbrunn, letniej rezydencji Habsburgów, która robi ogromne wrażenie swym przepychem. Przeszliśmy od Glorietty do pałacu, mijając po drodze fontannę Posejdona i ogród z licznymi posągami przedstawiającymi postacie mitologiczne. Mimo że listopad, nie brakowało turystów. Przed głównym wejściem do pałacu odbywał się Jarmark Bożonarodzeniowy – okazuje się, że jeden z bardzo wielu w Wiedniu i wcale nie najbardziej widowiskowy.
Z Schönbrunn za pomocą metra przedostaliśmy się do centrum, gdzie mogliśmy podziwiać zabytki architektury oraz oglądać pomniki postaci zasłużonych dla austriackiej i niemieckiej – a zarazem europejskiej – kultury, jak Wolfgang Amadeus Mozart czy Johann Wolfgang Goethe.
Dużo czasu spędziliśmy w Muzeum Historii Naturalnej, gdzie można odbyć podróż po historii naszej planety. Obejrzenie całej kolekcji: skamielin, szkieletów dinozaurów, różnorodnych skał (łącznie z meteorytami i drogocennymi kamieniami szlachetnymi)
oraz wypchanych zwierząt z całego świata, pasjonatom mogłoby zabrać cały dzień – dlatego ostatnie eksponaty niektórzy oglądali już w pośpiechu, planując kolejną wyprawę do Wiednia, aby wszystkiemu przyjrzeć się ze spokojem.
Budynek Muzeum Historii Naturalnej również zachwycił nas pięknem. Z postumentów i ścian – w środku i na zewnątrz – patrzyły na nas podobizny uczonych z różnych epok, którzy dzięki swoim osiągnięciom mieli wkład w przyrost wiedzy przyrodniczej i zapraszali również nas do rozpalenia w sobie intelektualnej pasji, godnej naukowców przyszłości.
Z Naturhistorisches Museum powędrowaliśmy do katedry św. Stefana. Monumentalne budynki, które mijaliśmy po drodze, uświadamiały, że Wiedeń swego czasu był jedną z najpotężniejszych i najbogatszych stolic europejskich. Świadkiem jego dawnej świetności okazała się także katedra. Olśniła nas, nie tylko rozmiarem, ale także pięknem strzelistych kolumn i sklepień gotyckich, witraży, zgromadzonych tam dzieł sztuki (widocznych dzięki bardzo dobremu oświetleniu), a także – muzyki Jana Sebastiana Bacha płynącej z organów.
Z powodu mnóstwa ludzi, a także presji czasu, nie udało się przyjrzeć wszystkiemu tak dokładnie, jak byśmy chcieli. Nie udało się również usiąść w spokoju na chwilę refleksji i modlitwy.
Ostatnim punktem programu był Jarmark Bożonarodzeniowy na Rathauseplatz – uznawany za najsłynniejszy i najbardziej widowiskowy, co wcale nie jest opinią przesadzoną. Gra kolorów i światła zrobiła na nas większe wrażenie nawet niż stragany, gdzie można było zakupić piękne ozdoby choinkowe, produkty regionalne czy przekąski. Blisko ratusza, który sam w sobie jest przepiękną budowlą, ustawiono stajenkę z Maryją, Józefem i dzieciątkiem, co przypomina, że Boże Narodzenie jest już blisko.
Mieliśmy godzinę, aby podziwiać jarmark i ewentualnie praktykować umiejętność komunikowania się w języku niemieckim (choć posłużenie się językiem angielskim było bardzo dużą pokusą). Spod ratusza poszliśmy na stację metra, aby dojechać na parking, skąd – dokładnie o 20:15 – wyruszyliśmy w drogę powrotną. Do Rybnika przyjechaliśmy planowo, około 1:00 w nocy.
Był to naprawdę długi dzień: męczący, ale ubogacający. Przekonaliśmy się, że do Wiednia warto się wybrać na dłuższą wycieczkę.
Dziękujemy organizatorom, rodzicom, bez których ten wyjazd byłby niemożliwy, przewodnikowi i sobie nawzajem, bo wszyscy mieliśmy wkład w budowaniu pogodnego nastroju, jaki nam przez cały dzień towarzyszył.